niedziela, 28 grudnia 2014

Od Alice do Blackey

-Jesteś pewna że tego chcesz? - zapytałam
-Jeśli dasz mu spokój, to owszem - odpowiedziała
-Ale chcę żebyś wiedziała że jak zacznę to nie mogę się powstrzymać, w dodatku nie masz zdolności regeneracji wiec bardzo szybko możesz umrzeć - stwierdziłam Blackey prychnęła, co zrozumiałam że się zgadza.
 Podeszłam do niej, blisko. Bardzo blisko. Pogłaskałam ją po policzku plamiąc śnieżno białą skórę, szkarłatną cieczą. Powoli zsunęłam ubranie, odkrywając ramię i cześć obojczyka. Przysunęłam głowie do jej ciała. Polizałam skórę. Dziewczyna zatrzęsła się delikatnie, a sekundę później zasyczała z bólu. Gdyż wgryzłam się bardzo głęboko, zaczęłam ssać jej krew, była bardzo słodka ale nie była w stanie mnie zaspokoić. Przeniosłam się na przed ramię, gdzie odgryzłam spory kawałek mięsa. Blackey krzyknęła na całe gardło.
-Mhm... Miałaś rację, jesteś pyszna - zaśmiałam się i powtórzyłam ugryzienie.
Połknęłam kęs, polizałam ranę w okolicach obojczyka i odstąpiłam krok. Blackey starała się zahamować krwawienie.
-Ostrzegałam - powiedziałam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz