Usłyszałam śpiew, najprawdopodobniej Celestii, wyczułam również, że Ayato się o mnie martwi.
-Nie będzie mnie jakaś stara lofra nazywać dzieckiem! - pomyślałam, nie miałam zamiaru się chować wręcz przeciwnie: wyszłam jej na przeciw. Bardzo dobrze ukrywała swoje emocje lecz już potrafię sobie z takimi radzić.
-To twoja wina! To ty zepsułaś mojego młodszego braciszka! - krzyczała na mnie
-Powtórzę jego słowa: Licz się ze słowami - odrzekłam spokojnym lecz dostojnym tonem
Ta zaczęła mnie wyzywać, krzyczała i Lesie Ciszy.
-Ci... Jesteśmy w lesie ciszy - powiedziałam
-Nie będziesz mi rozkazywać! - pokazała swój miecz. Pochyliłam głowę i powiedziałam z uśmiechem
-Eh.. Najwyraźniej nie wiesz z kim rozmawiasz - uniosłam głowę, moje oczy stały się czarno-czerwone a bluzka na plecach rozerwała się uwalniając moje kagune.
-Tak jak sądziłam, mieszańcu - zaśmiała się szyderczo
Moja ,,broń'' nagle zapłonęła żywym ogniem.
-Wybacz mi to, Ayato - szepnęłam , po czym z mojego większego ,,skrzydła'' wystrzeliłam kilkanaście kryształowych ostrzy, niektóre nie trafiły, jedne przygwoździły ją za ubranie do drzewa a największe trawiło w brzuch. Celestia się nie poddawała, uwolniła się, chwyciła swój miecz i zaczęła mnie atakować. Moje mniejsze skrzydło obrosło moją prawą rękę tworząc pancerz i ostrze w jednym. Okładała mnie ciosami, które skutecznie blokowałam. Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń: Celestia wbiła ostrze między żebra przebijając mnie na wylot. Upadłam na ziemię.
Stanęła nade mną i powiedziała:
-Niewdzięczne stworzenie, nie zasługujesz na życie! - skierowała miecz w moje ciało. Zebrałam w sobie resztkę sił i podcięłam jej nogi, upadła. Stanęłam jej na ramieniu.
-Ci.... Jesteśmy w Lesie Ciszy - powiedziałam i wbiłam miecz prosto w jej serce, Celestia skonała na miejscu. Wtem z góry skoczył Ayato. Chwilę patrzył na ciało. Zatykając swoją krwawiącą ranę powiedziałam:
-P-przep-przepraszam... - pochyliłam głowę
(Ayato? Sorry tak wyszło :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz