sobota, 22 listopada 2014

Od Alice do Ayato

-Obaj po przeżyciach z ghulami - podsumowałam - Eh, dzięki że mi wytłumaczyłaś kwestię ich zachowania.
-Nie ma za co, jeśli będą sprawiali problemy to śmiało przychodź 
Wstałam.
-Dobra, ja już pójdę mam coś do załatwienia
-Nie ma sprawy, narka
-Pa - pożegnałam się z Blackey i wyszłam
Poszłam do pokoju Ayato. Otworzyłam drzwi
Czego?! - warknął
-Uspokój się, to ja Alice! - stanęłam w drzwiach, w pomieszczeniu było ciemno, światło z korytarza oświetlało tylko moje plecy.
-Po co tu przyszłaś? - podniósł się z łóżka i usiadł na jego brzegu
-Przyszłam ci coś powiedzieć
-Co?
-Pewnie słyszałeś to co mówiłam w lesie?
-No tak, a co?
-Jak mówiłam utrzymywanie ze mną jakichkolwiek kontaktów kończy się krzywdą tej osoby. Lubię ranić ale nie lubię gdy ktoś jest raniony przez kogoś z mojego powodu. Uczęszczając do tej akademii stałam się bardziej uczuciowa, co sprawiło że chcę chronić wszystkich którzy się ze mną zadają a jedynym sposobem by to osiągnąć jest: odejście od nich. Wybacz mi ale naprawdę nie mogę cię dalej narażać. Przepraszam cię ale zdania już nie zmienię. - odwróciłam się, przekraczając próg, prawdopodobnie Ayato, złapał mnie za rękę, zatrzymując mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz