Złapałem ją za rękę.
-Huh? - Alice lekko drgnęła.
-Nie puszczę.
-Ayato... nie plącz tego.
-Nie puszczę Cię,bo dałaś się złapać. - Uśmiechnąłem się zadziornie.
-Proszę Cię...
-I ty mi mówisz,że sprawiasz problemy?
-Tak jest...
-I uważasz,że odchądząc będziesz mnie chronić?
-Taak...
-Mylisz się.
-Hę?
-Twoje odejśie nic nie da,nigdy nie uda Ci się mnie ochronić choćbyś bardzo chciała.
-Cz-czemu tak mówisz? - W oku Alice pojawiła się łza.
-Nie potrzebuję ochrony,nie jestem dzieckiem.
-Ja...
-To ja powinienem Cię chronić.
-Ale...
-Daj mi się wykazać,choć raz.
(Alice?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz