Spojrzałam na brata,który nie powstrzymał śmiechu.
Byun się trohę spłoszył.
-No,to ja już idę...
Chłopak odwrócił się,ale Ayato złapał go za koszulę.
-Hhhh... ty tak na serio? Czy w konia mnie robisz? - Śmiał się.
-O co Ci chodzi?
-Ty facet czy baba? Uciekasz? - Drwił.
-Nie obrażaj mnie!
-Bo co? Dotkniesz mnie? A może rzucisz słowo na wiatr? Niee! Boję się! Hahh...
Nie wytrzymałam i wbiłam mu łokieć w brzuch,brat się odunął.
-A ty co?! - Warknął.
-Jak możesz obrażać innych?! Za kogo się masz?
-Za kogo się masz wtrącając się w rozmowę?!
-Oooh,przepraszam ale to ty wbiłeś nam w spotkanie.
-Teraz to moja wina?
-Yyy... przepraszam? - Wtrącił się Byun.
-Nie taraz. Odparłam.
Ayato nie wytrzymał,przerzucił mnie przez ramię.
-Puuuszczaaj!! - Darłam się.
-Wracamy do Akademii.
-Puuszczaaj! Puuszczaj!!!
Wyglądało to komicznie,jak za młodych lat kiedy nosił mnie tak,gdy się nie słuchałam.
(Byun? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz